środa, 7 marca 2012

Muzeum Orsay

     Pierwsza niedziela miesiąca w Paryżu oznacza bezpłatny wstęp do wielu miejsc biletowanych (np. Łuk Tryumfalny, Luwr). Jednym z takich miejsc jest także Musée d'Orsay, do którego wybraliśmy się ostatnio.
     Urządzone w budynku starego dworca, robi pozytywne wrażenie już na samym wejściu. Od głównej hali, w której umieszczono rzeźby, odchodzą mniejsze sale, wypełnione głównie malarstwem francuskim. Na parterze znajdziemy oprócz galerii symbolistów (i mnóstwa Toulouse-Lautreca)  fantastyczną makietę budynku opery (przekrojoną jak tort - byłby to najpiękniejszy dom dla lalek, jaki w życiu widziałam :) ), a także odrobinę przedmiotów sztuki użytkowej (porcelanowe wazy, szafy, stolik z Sèvres), fotografie z XIX wieku i nieco rysunków architektonicznych.
 Wikipedia, Wnętrze muzeum Orsay

Toulouse-Lautrec, Tańcząca Jane Avril 
     Kolejny poziom to moja faworytka - sala balowa z ogromnymi lustrami i kryształowymi żyrandolami i pięknie zdobionymi ścianami i sufitem. Na galeriach zaś znów rzeźba, odrobina mebli Art Nouveau i malarstwo - m.in. autoportret Van Gogha, na który już nie starczyło mi kolan. A to dlatego, że pognaliśmy przez pawilony (sztuka użytkowa, meble w stylu art nouveau) na poziom nr 5, gdzie wśród impresjonistów przelewała się ogromna ciżba.
Monet, Manet, Renoir, Cézanne, i w końcu Degas... - mieniło się przed oczami,  nie powiem :) Najbardziej chciałam zobaczyć sielski obrazek Moneta ze spacerem wśród makowego pola, zatytułowany po prostu "Maki". Zobaczyłam. I się zawiodłam.

Monet, Maki

Za to zaskoczyły mnie inne obrazy, jak chociażby poniższy.

 Caillebotte, Cykliniarze

Oraz ten ;-) będący widokiem z Orsay na Sekwanę i Luwr.

Humbak lub Foka, Pejzaż

Oczywiście, bardzo chciałam zobaczyć oryginał tancerki Degasa, której figurkę znam z kominka rodziców. Wydała mi się za duża, za smutna, i w ogóle nie taka, jak trzeba. Mimo to, w pewnym sensie wróciła z nami do domu - w formie zdjęcia na malutkim pudełku z pozytywką grającą Jezioro łabędzie. :-)

W drodze powrotnej migały nam wystawy. Czy u Was też już zajączki za szybą?


* Wszystkie fotografie obrazów i wnętrza muzeum pochodzą z sieci (głównie Wikipedia), ponieważ jest to chyba pierwsze muzeum, w którym nie wolno fotografować - ani "siebie na tle rzeźby, której autora nawet nie znam", ani eksponatów. :(

wtorek, 6 marca 2012

niedziela, 4 marca 2012

Pas cher! Kiecka za piątaka!

       W sobotę wybraliśmy się na pchli targ (marché aux puces) niedaleko stacji metra (linia nr 9) Porte de Montreuil. Oczekiwania - przynajmniej moje (F) nie zostały spełnione: miejsce to przypominało klasyczne targowisko ze wszystkim, czego dusza zapragnie - pod warunkiem, że dusza pragnie towarów kiepskiej jakości, włączając w to używane bezpieczniki (jak twierdzi H). Osobiście skupiłam się na poszukiwaniu urokliwych staroci - i niczego urzekającego nie wypatrzyłam. Gdyby jednak przyszło mi kiedyś kupić muzułmańskie chusty, używane buty, "robe 5 euro" (kieckę za piątaka), to będzie to pierwsze miejsce, do którego się udam.



wtorek, 28 lutego 2012

Quiche

Z boulangerie po sąsiedzku: quiche (czyt. kisz). Pierwsza połowa to quiche z łososiem i szpinakiem, druga - tuńczyk, suszone pomidory, biały ser. Oba przepyszne, do jedzenia najlepiej na gorąco.






Wyświetl większą mapę

niedziela, 26 lutego 2012

Muzea Le Marais


Muzeum Carnavalet
...

Muzeum Cognacq-Jay

Założone przez prywatnego przedsiębiorcę, założyciela zamkniętego parę lat temu słynnego domu towarowego La Samaritaine muzeum umeblowane jest głównie sprzętami z XVIII wieku. Na pięciu piętrach umieszczono nie tylko obrazy i rysunki, ale także meble z epoki (np. stoliki do pisania, ale również łoże z baldachimem "à la polonaise" - wzbudzające wrażenie, że po rzuceniu się na nie wzbiją się tumany kurzu) oraz przedmioty dekoracyjne - ozdobne pudełka, porcelanowe tabakierki zdobione złotem i portretami rodziny królewskiej, porcelanowe naczynia do potpourri,...
Na mnie największe wrażenie sprawił strych wypełniony rzeźbami. Widoczne obelkowanie dachu i fantastyczne oświetlenie (punkty świetlne skupione na rzeźbach, światło płynące przez pajęczyny i kurz) tworzyły wnętrze, w którym można zechcieć zostać na dłużej.

Zdjęcia poniżej pochodzą z ulotki muzealnej, ponieważ niestety nie mieliśmy ze sobą aparatu.   (W większości muzeów, które zwiedziliśmy, można robić zdjęcia bez używania flesza.)